literature

SasuSaku - uwieziona w krysztale cz.2-ost

Deviation Actions

Kropcia's avatar
By
Published:
391 Views

Literature Text

Sakura stała zachwycona przed lustrem, trzymając w dłoniach piękną, zieloną suknię, którą Hinata przed chwilą przyniosła. Był to prezent od Sasuke. Jeden z licznych, które różowowłosa dostała.  Minęły już dwa tygodnie. Jej nadal słabe mięśnie nie pozwalały na dłuższe spacery. Dlatego była niemal uwięziona w swojej komnacie. A Sasuke, nie odwiedził jej ani razu.
Jedyną osobą, która dotrzymywała jej towarzystwa była Hinata. Jak się okazało, była córką ważnego urzędnika z miasta, a jej kuzyn dowódcą miejskiej straży. Dzięki opowieściom dziewczyny Sakura zaczynała na nowo oswajać się z życiem i Konohą.
- Jest naprawdę piękna. – stwierdziła patrząc w swoje odbicie.
- Król przeprasza, że nie mógł przynieść ci jej osobiście, ale powstrzymały go ważne obowiązki. – powiedziała cicho Hinata, stojąc obok. Mimo że Sakura przekonała ją żeby mówiły sobie po imieniu, dziewczyna nadal była bardzo nieśmiała i mówiła tak cicho, że nie kiedy księżniczka miała problemy z jej zrozumieniem. Jednak nie przeszkadzało im to i już po kilku dniach się zaprzyjaźniły.
- Jak zwykle. – stwierdziła Haruno smutniejąc, odkładając suknie i siadając na skraju łóżka.
- Kazał również przekazać, że byłby zaszczycony gdybyś w ramach rekompensaty zjadła z nim dzisiaj kolacje. – dodała cicho granatowłosa, na co zielonooka ożywiła się nieco i zapytała nie dowierzając.  
- Dzisiaj? Jesteś pewna?
- Tak. Prosił abyś zjawiła się o dziewiętnastej w sukni, którą dzisiaj dostałaś.
Haruno uśmiechnęła się pod nosem. Jej tajemniczy wybawca, który obdarzał ją prezentami coraz bardziej ją intrygował. Widziała go tylko raz i mimo starań nie mogła przypomnieć sobie nawet tego jak wygląda. Nie mogła się doczekać aż w końcu pozna tajemniczego Sasuke. Bardzo chciała się do niego zbliżyć. Mimo separacji czuła, że między nimi jest silna więź. Nie miała pojęcia czemu. Absurdem byłoby stwierdzenie, że go kocha. Przecież w ogóle go nie poznała. A jednak nie mogła usiedzieć w miejscu, kiedy pojawiał się w jej myślach. No cóż. Dzisiaj na pewno dowie się czegoś więcej...
***

Kilka godzin później, podpierając się na ramieniu Hinaty, różowowłosa szła w stronę komnaty służącej za jadalnię. Wyglądała przepięknie. Długie, różowe włosy były lekko falowane i rozpuszczone. Jedynie kilka kosmyków splotła w dwa luźne warkoczyki i złączyła w kucyka z tyłu głowy. Suknia którą dostała od Sasuke, składała się z dość obcisłego gorsetu  z drapowaniem z przodu i dość głębokim dekoltem, wzdłuż którego naszyte były drobne cytryny i białe opale, oraz lekko rozszerzanej spódnicy. Do tego brązowe, skórzane trzewiczki i delikatny naszyjnik oraz kolczyki z szmaragdów.
Gdy były już blisko, usłyszały czyjeś krzyki. W następnej chwili dotarł do niej huk otwieranych drzwi. Z komnaty do której zmierzały, wyszła oburzona, czarnowłosa kobieta. W kącikach jej oczu czaiły się łzy. Przemierzała korytarz wściekła jak osa, przez co nie zauważyła nadchodzących kobiet i z impetem wpadła na Sakurę, która się zachwiała i upadła.
- Jak chodzisz! – warknęła obdarzając ją wściekłym spojrzeniem, które nie zmiękło, nawet gdy dotarła do niej tożsamość różowowłosej. Już miała coś powiedzieć, gdy za nią pojawiło się dwóch strażników, którzy chwycili ją za przedramiona. Brunetka wyrwała się jak oparzona i wściekła niemal wysyczała:
- Zostawcie mnie do cholery. Trochę szacunku! Nie ważne co mój brat zrobi nadal jestem Uchiha. I co jak co, chodzić jeszcze umiem! – po policzkach spłynęło jej kilka łez. Nie tracąc swej dumy, wyprostowała się, uniosła lekko suknię i odeszła a rycerze podążyli za nią.  
Sakura siedziała chwilę na podłodze nie rozumiejąc co się stało. Spojrzała na nową przyjaciółkę, która była cała spięta i zapytała.
- Kto to był?
- Nie wiem. – skłamała granatowłosa. W tej samej chwili z komnaty wyszedł Sasuke zirytowany hałasem. Widząc Sakurę siedzącą na podłodze, podbiegł do niej natychmiast i z troską podniósł.
- Nic ci nie jest? – zapytał a widząc, że dziewczyna stoi bardzo niepewnie i może zaraz się przewrócić, objął ją w pasie. – Co tu się stało? – dodał złowrogo patrząc na wystraszoną Hinatę, ignorując dorodne rumieńce, które wstąpiły na policzki Sakury.
Zmieszana Hinata spojrzała najpierw na zielonooką a potem przerażona skłoniła się przed władcą, prosząc o wybaczenie.
- Odejdź, Dzisiaj już nie będziesz potrzebna. – niemal warknął. Zaczekał aż zniknie za rogiem, by zwrócić się do księżniczki. – Wszystko w porządku? Co tu się stało?
- Nic takiego. To był tylko skurcz. – skłamała Haruno, choć wściekłość z jaką kobieta się do niej zwróciła, przerażała ją.
- Na pewno? Wyglądałaś na wystraszoną. – zapytał, powoli prowadząc ją  stronę komnaty.
- Tak… Sasuke. Co to była za kobieta? – zapytała po chwili. Przez delikatny materiał sukienki poczuła jak jego mięśnie się napięły.
- Jaka kobieta?
- Ta, która przed chwilą tędy biegła.
- Ach, ona. Nie przejmuj się nią Sakuro.
-  Ale.. ona była taka wściekła. I mówiła o tobie jak o bracie.
Uchiha spojrzał na nią kątem oka po czym westchnął.
- To była moja siostra. Trochę się pokłóciliśmy. Ale to rodzinne sprawy. Nie przejmuj się nimi. – był rozeźlony. Czemu jego siostra ciągle musiała mieszać? Odpuścił jej areszt tylko dlatego, że potrzebował kogoś do pomocy przy zarządzaniu zamkiem. A ona nie dość, że zrobiła mu awanturę, to jeszcze nagadała czegoś Sakurze. - Obiecuję, że już więcej nie będzie cie niepokoić. – dodał odsuwając jej krzesło przy stole.
Sakura milcząc zajęła swoje miejsce. Widziała, że drążenie tematu nic nie da i że jeśli chce się czegokolwiek dowiedzieć, musi działać sama. Była pewna, że zwykła sprzeczka w nikim nie powoduje takiej agresji.
- Jak się czujesz? – zapytał po chwili brunet, siadając naprzeciwko niej i nalewając obojgu wina.
- Dobrze. Dziękuje że pytasz. Dzięki Hinacie codziennie dużo chodzę. Nie jest to najprzyjemniejsze, bo nie wychodzimy z moich komnat ale ważne, że w ogóle rozchadzam mięśnie. – przerwała by zerknąć na królewicza, który przyglądał się jej czujnie. Po czym dodała: - Ale pewnie nie interesuje cię to.
- Wręcz przeciwnie. Uwielbiam słuchać twojego głosu.
- Nie za wcześnie żeby tak mówić? Przecież znamy się zaledwie kilka dni.
Mężczyzna zaśmiał się przymykając na chwilę oczy. Gdy je otworzył, położył dłoń na dłoni różowowłosej.
- Zapewniam cię, że wystarczająco długo by wiedzieć, że dałbym wszystko aby słuchać cię codziennie.
Zaskoczona zielonooka cofnęła szybko rękę i delikatnie pobladła.
- Przepraszam Sasuke, ale trochę mi słabo. Mógłbyś mnie odprowadzić?
- Naturalnie – odparł nieco rozeźlony i rozczarowany. Tak jak wcześniej objął Sakurę w pasie i w milczeniu odprowadził. Jednak gdy dotarli do odpowiednich drzwi coś w nim puściło. Mieszanka emocji, które targały nim odkąd pierwszy raz zobaczył Haruno w swoim śnie, wzięła nad nim górę.
Przycisnął dziewczynę do ściany i zachłannie wpił się w jej usta. Sakura stała nieruchomo, zszokowana i sparaliżowana. Nie spodziewała się tego. Myśli latały jej jak szalone. I zanim zdążyła zareagować, Sasuke odsunął się od niej na kilka milimetrów i z zamkniętymi oczami wdychał jej cudowny zapach.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa Sakuro. – wyszeptał zachrypniętym głosem.
Różowowłosa otrząsnęła się i nie czując oporu bruneta, wymsknęła się z jego uścisku i uciekła do komnaty. Czemu to zrobił? Czy nie dostrzegł jej lęku już po tym jak mówił o codziennym słuchaniu jej głosu? Teraz wiedziała, że mężczyzna oczekuje od niej czegoś więcej. Chciał romansu, miłości. Ale czy ona też? Czy dreszcze, które czuła to było podniecenie?
Za życia ojca nie miała czasu na romanse. Pomagała swoim poddanym. Uczyła się leczyć. Tworzyła sieć informatorów. Organizowała jedzenie, ubrania, prace. Życie normalniej królewny było jej tak bardzo obce.

Nie wiedziała co ma myśleć. Myśli nadal latały jej poplątane w głowie, nie dając nic zrozumieć. Tyle czasu ją ignorował. Nie przychodził. Więc skąd teraz to wyznanie? Co powinna zrobić? Jak się zachować?
Zdenerwowana chodziła po pokoju gdy nagle złapał ją mocny skurcz. Upadła. Noga bolała ją, do oczu napłynęły łzy. Choć wiedziała, że jej organizm jest jeszcze za słaby aby używać magii to zdecydowała się na zaklęcie, żeby wyleczyć zastane przez klątwę mięśnie.
Z nie małym trudem usiadła na łóżku i spróbowała rozmasować bolącą nogę jednak nic to nie dało. Zdenerwowana przygryzła wargę i zaczęła wykonywać skomplikowane gesty. Z jej dłoni wypłynął strumień delikatnego, zielonego światła, który zaczął wić się wokół jej nóg i piąć się coraz wyżej.
Czuła jakby w jej ciało wbijały się setki szpilek. Mimo to, zaciskając zęby, kontynuowała gestykulację. Strumień przechodził dalej, do bioder, tali, piersi a następnie rąk. Tam gdzie mijał czuła irytujące mrowienie.
Krople potu spływały jej z czoła, gdy kończyła. Kiedy światło ostatecznie zniknęło, opadła zmęczona na poduszki i zasnęła.
***

Obudził ją nagły napad kaszlu. Całą komnatę wypełniał dum. Sakura słyszała skwierczenie ognia jednak nie mogła dostrzec płomieni. Wstała i podeszła do drzwi. Były zamknięte.
Czując za sobą ciepło ognia, który przechodził z drugiej części komnaty. Zaczęła panikować. Ciągle kaszląc przeszukiwała szuflady i szafki, choć nie pamiętała aby kiedykolwiek zamykała komnatę. Gdy znalazła klucz i użyła go, drzwi pozostawały nadal niewzruszone.
Zrozpaczona szarpała za klamkę, mimo że ta była gorąca i parzyła jej dłonie. Uderzała pięściami w drewno wołając o pomoc, jednak ta nie nadchodziła.
Kaszel wzmagał się, a płuca domagały się powietrza. Różowowłosa z trudem powstrzymywała się od głębszych wdechów. Po policzkach spływały jej łzy. Zmęczenie po użyciu zaklęcia nadal dawało się jej we znaki. Osłabiona, osunęła się po ścianie i usiadła na podłodze. Nie miała już sił. Na przemian szlochała i kaszlała, coraz słabiej. Aż w końcu poddała się i zamknęła oczy.
***

-Sasuke! Sasuke! – krzyczał podenerwowany Naruto waląc w drzwi do komnaty królewicza.
- Czego krzyczysz? Pali się czy co? - warknął zaspany brunet otwierając.
- A żebyś wiedział. Całe piętro, w północnym skrzydle.
- Zaraz, co? Powiedziałeś północne? Przecież tam jest..
- Sakura. Zgadza się. Lepiej się pośpiesz. Nie wygląda to najlepiej. – stwierdził Uzumaki jednak przyjaciel już go nie słuchał. Naprędce zakładał spodnie i naciągał buty. Gdy wybiegał, zdążył jeszcze chwycić miecz.
***

Biegł. Fragment ogarnięty pożarem była na drugim końcu zamku. Nie rozumiał jak do tego mogło dojść. Przecież ta cześć była zamknięta dla wszystkich poza strażą. Ale on już się dowie kto za tym stoi. I jeśli Sakurze chociaż włos z głowy spadnie, to nie daruje temu komuś.
***

Ogień był potężny. Ogromne płomienie lizały ściany korytarza i wychodziły przez okna przypalając fasadę budynku.  Sasuke od razu wiedział, że nie był to zwykły pożar. Mimo iż płomienie nie pulsowały energią charakterystyczną dla magii to brunet wiedział, że to sprawa zaklęcia. I już na pierwszy rzut oka wiedział również czyja to sprawka. Tak charakterystyczne cienie między płomieniami powstawały tylko przy zaklęciach jednej osoby.
- Inoue… - warknął rozwścieczony – Gdzie jest Sakura?! – zapytał blondyna, który biegł tuż za nim.
- Nie wiem. Prawdopodobnie została w środku.
- Idę po nią. – stwierdził bez zastanowienia czarnooki.
- Sasuke poczekaj. Przecież to samobójstwo! Nawet twoje zdolności nie pomogą. Ogień jest za duży! – żachnął się blondyn zagradzając przyjacielowi drogę.
- Nic mi nie będzie. A teraz zejdź mi z drogi. – powiedział Uchiha i odepchnął generała. Idąc zdążył wypowiedzieć zaklęcie ochronne. Miał niewiele czasu. Bariera nie wytrzyma długo. Nie przy tak potężnym zaklęciu. Dlatego nie zważając na krzyki i nawoływania poddanych wbiegł w pożar, kierując się do komnaty księżniczki.
Nie zajęło mu długo odnalezienie właściwych drzwi. Jednak jego radość nie trwała długo. Wejście zagradzała paląca się belka, która zapewne opadłą z sufitu. Nie widząc innego wyjścia, wyważył kopniakiem drzwi narażając się na płomienie, po czym wskoczył do komnaty szukając Sakury. Gdy znalazł ja nieprzytomną na podłodze, jego wściekłość tylko wzrosła.  Wziął dziewczynę na ręce i wybiegł. Mimo wzmacniającego się ognia i rosnącego żaru udało mu się wydostać. Nie zważając na westchnienia ulgi i krzyki wiwatujących szedł szybko w stronę sali tronowej.
- Naruto! – zawołał nie odwracając się. Słysząc, że blondyn jest tuż za nim, kontynuował. – Każ ludziom gasić pożar piaskiem. Woda na nic się tu nie przyda.
- Piaskiem? Gdzie..
- Jeśli nie znajdziecie piasku zostawcie to. Samo się uspokoi za kilka godzin.
- Skąd to wiesz?
- Po prostu tak zrób. Potem przyprowadź do mnie moją siostrę i przyślij kogoś żeby przyniósł wodę i koce.
- Sasuke…
- Po prostu to zrób. – warknął Uchiha wchodząc do sali. Posadził dziewczynę na tronie i przyjrzał się jej. Miała nadpalone końcówki włosów i liczne, drobne oparzenia. A jej oddech był płytki. Widząc to zaklął siarczyście.
Przykląkł przy niej i dotknął jej policzka.
- Sakura obudź się.  – powiedział głaszcząc jej włosy – Proszę obudź się. Nie rób mi tego. Nie po to cie ratowałem żebyś teraz umarła. – dodał potrząsając nią lekko. – Sakura… - wziął ją za dłoń i pocałował. – Nie chcę cie stracić. Nie mogę… - dodał uświadamiając to sobie.
W tej chwili dziewczyna mocniej zacisnęła powieki by następnie je otworzyć. Widząc bruneta rozpłakała się i rzuciła mu na szyję.
- Sasuke! Tak bardzo sie bałam… - zaszlochała wtulając się w jego ramię – Nie wiedziałam co robić. Drzwi nie chciały się otworzyć. Wołałam…
- Cii.. – uspokajał ją czarnooki, delikatnie kołysząc w ramionach i głaszcząc po włosach – Już dobrze. Już jesteś bezpieczna.
Po chwili do sali wbiegła Hinata, a za nią dwie służki niosące wodę, bandaże i koce. Kobiety troskliwie zajęły się oparzeniami różowowłosej, która po traumie z trudem pozwoliła Sasuke odejść od siebie i owinęła się szczelnie kocem.
Wkrótce przybył także Naruto a z nim Inoue. Uchiha ledwo zdołał zapanować nad sobą na tyle aby odprawić służki i Hinatę. Jednak gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły wybuchnął.
- Jak mogłaś to zrobić?! Postradałaś zmysły? Kim jesteś żeby bawić się w Boga i kontrolować cudze życie?
- Uspokój się bracie.
- Nie! Nie jesteś już moją siostrą. Nie po tym co zrobiłaś.
- A co takiego zrobiłam jeśli można wiedzieć.
- Już nie udawaj. Ten pożar to twoja sprawka – mówiąc to, wskazał na pomarańczową łunę, widoczną za oknami.
- Nie masz dowodu…
- Oj daj spokój! Cały ten ogień to twój autograf! I oboje o tym wiemy! – krzyczał czarnooki, a kobieta pokornie go słuchała – Czemu mi to robisz? – zapytał  z rezygnacją zupełnie zmieniając ton – Za co tak bardzo nienawidzisz Sakury?
- Na Hokage! Kiedy ty to w końcu zrozumiesz?! Ona jest zagrożeniem dla nas wszystkich! Dla naszej Rodziny! Dla ciebie! – krzyknęła Inoue złowrogo spoglądając na Sakurę.
- Nie. – odrzekł stanowczo Sasuke – To ty jesteś zagrożeniem.
- Słucham?
- Od początku byłaś przeciwna Sakurze. Ale teraz przesadziłaś. Targnęłaś się na życie członka królewskiego rodu. Wiesz co za to grozi…
- Dobrze. Zabij mnie jeśli chcesz. Ale przekonasz się…
***

Była cała roztrzęsiona i obolała. Jeszcze nie do końca rozumiała co się właściwie stało. Jej ciało drżało, mimo że była opatulona grubym, wełnianym kocem. W ustach czuła gorzki posmak spalenizny. Wpatrywała się w swoje stopy, dopóki nie usłyszała krzyków. Nadal pozostawała otumaniona dymem jednak powoli zaczynała rozumieć słowa. Zaciekawiona zaczęła przysłuchiwać się dwójce postaci, które stały nieopodal i wyraźnie się kłóciły. Jedną z nich był na pewno Sasuke, a drugą? Kobieta, bardzo podobna do niego. Ta sama, którą spotkała idąc na kolacje.

Kłócili się. Zajadle i bez litości. Ich głosy były przepełnione furią co przerażało Sakurę. Mogłaby przysiąc, że widzi nad nimi strzępki czarnej, mrocznej energii.  
- Dobrze. Zabij mnie jeśli chcesz. Ale przekonasz się… - doszło do jej uszu a wtedy nie wytrzymała i zerwała się.- Nie! Dosyć! – wtrąciła się stając między rodzeństwem – Przestańcie. Jesteście w końcu rodziną. Pogódźcie się.
- Nic nie rozumiesz Sakura. Ona chce cie zabić – stwierdził rozeźlony czarnowłosy.
- Wiem. I rozumiem to. – odpowiedziała patrząc mu w oczy – Twoja siostra chce tylko chronić bliskich. Nie wiem czemu postrzegasz mnie jako wroga, ale zapewniam, że nie chcę nic złego. – stwierdziła zwracając się do brunetki.
- Mój brat ma rację. Nic nie rozumiesz. - odwarknęła Inoue - On też nie jest taki święty jak ci się wydaje. Zamknął mojego męża w lochu za to, że jak to ujęłaś „chcę tylko chronić swoich bliskich”.
- Co? Sasuke czy to prawda?
- Prawda, prawda. – potwierdziła z ironią brunetka – Nie powiedziałeś jej braciszku? A o tym, że mnie też zamknąłeś? Co racja później zmieniłeś miejsce uwięzienia na moją komnate, z wszelkimi wygodami ale areszt to areszt czyż nie?
- Inoue nie pogrywaj sobie ze mną.. – warknął Sasuke – Sakura nie słuchaj jej. – zwrócił się czule do dziewczyny jednak ta go odtrąciła.
- Nie. Tak dalej być nie może. Sasuke musisz uwolnić jej męża.
-Ale Sakura…
- Nie! Uwolnij go. Inoue wiem, że zależy ci na rodzinie, ale proszę daj mi szansę. Naprawdę nie chce nikogo skrzywdzić. - zapewniła zielonooka. Czuła się fatalnie ze świadomością, że to ona jest przyczyną ciągłych sprzeczek między rodzeństwem. Nie mogła zrozumieć czemu brunetka tak bardzo ją nienawidzi. Jej spojrzenie sprawiało, że dostawała gęsiej skórki. Miała nadzieję, że jeśli przekona Sasuke do uwolnienia szwagra to zdobędzie jakiekolwiek ziarenko sympatii.
- Nie chcesz, ale to zrobisz. To nie jest zależne od ciebie. – oznajmiła sucho czarnooka. Miała już serdecznie dość chronienia brata na siłę. Może i podjęła taką decyzję z Itachim ale jej życie się rozpadało odkąd brunet przybył na wyspę. W końcu to on był starszy, silniejszy. Sam powinien zająć się sobą. Z drugiej strony Sakura nie wyglądała na osobę, która mogłaby cokolwiek zabić. Jej krucha sylwetka, drobne dłonie… Czy Inoue mogła wierzyć, że kryje się w niej krwiożercza bestia z przepowiedni?
Odetchnęła głęboko podejmując ostateczną decyzję. – Ale skoro mój durny brat aż tak bardzo chce się o tym przekonać. Więc dobrze. – zgodziła się z niechęcią.
- Sasuke? – różowowłosa zwróciła się do królewicza – Teraz twoja kolej.
Brunet nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Jednak widząc prośbę w oczach Sakury i iskierki nadziei u siostry poddał się.
***

Sakura stała przy jednym z boksów podziwiając karego ogiera, który rżał co chwila domagając się  od niej kostek cukru.
Od czasu pożaru stajnia była jej ulubionym miejscem. Zawsze cicha i prawie pusta pozwalała ukryć się przed natrętnymi spojrzeniami i przed Sasuke…
Różowowłosą niepokoiło to jak wiele twarzy ma Uchiha. Z jednej strony był miły i czuły a z drugiej.. wściekły i srogi. Z trudem wybaczający nawet własnej siostrze. W dodatku nadal nie była pewna co ich łączy. Co sama do niego czuje.
Czy w takim razie mogła czuć się przy nim bezpiecznie?
Koń zarżał znowu i trącił ja delikatnie łbem,. Haruno zachichotała i wyciągnęła z niewielkiej sakiewki kilka kostek cukru po czym dała zwierzęciu.
- Lepiej żeby Inoue się o tym nie dowiedziała.
Usłyszała Sakura i wystraszona odwróciła się upuszczając woreczek. Naprzeciwko niej stał młody mężczyzna o brązowych włosach związanych w kitkę i czarnych oczach. Przyglądał się jej obojętnie, trzymając dłonie w kieszeniach.
Widząc jej pytający wzrok podszedł, na co ogier zarżał i wierzgnął niespokojnie. - Ona nie lubi kiedy ktoś przebywa w pobliżu Akaru.- stwierdził przyglądając się wierzchowcowi – Dlatego ciągle jest tu tak mało osób.
- Po co mi to mówisz? - zapytała różowowłosa przyglądając mu się bacznie.
- Chciałem cie ostrzec. Ten koń jest bardzo porywczy i tylko Inoue umie nad nim w pełni zapanować. Ale widzę, że tobie też nieźle idzie.
- Ty jesteś Shikamaru, prawda?
- Zgadza się. Może się przejdziemy? Chciałbym z tobą porozmawiać.
Różowowłosa uprzejmie skinęła głowa i podążyła za brunetem do wyjścia.
- Inoue chciała żebym z tobą porozmawiał.
- Inoue? W jakim celu? Masz mi udowodnić jak wielkim niebezpieczeństwem jestem ? Zapytała rozeźlona, mając już serdecznie dość brunetki i jej niczym nieuzasadnionej wrogości.
- Nic z tych rzeczy. Wiem, że ona potrafi zachowywać się irracjonalnie, ale nie jest zła.
- W takim razie, o czym chcesz rozmawiać?
- Wiem, że od pożaru unikasz Sasuke. – zaczął niepewnie – Domyślam się, że chodzi o to co ci naopowiadała Inoue. I o to jak oboje się wtedy zachowywali. Nie powinnaś się tym za bardzo przejmować. Ci dwoje są ludźmi o bardzo… specyficznym charakterze. Ich kłótnie potrafią przerażać. Sam nie jeden raz się wystraszyłem. Ale oni po prostu w taki sposób okazują sobie, że są dla siebie ważni.
- Jesteś pewien? Kiedy się kłócili.. ta wrogość, którą u nich widziałam.
- Nie często się zdarza, że mają aż tak wielki konflikt.
Sakura była jeszcze bardziej strapiona. Nara wydawał się rozsądnym i miłym człowiekiem. Pewnym swoich słów. Ale czy to znaczy, że ona może bez strachu przebywać przy Sasuke? Czy może oddać mu swoje serce i mieć pewność, że jej nie zrani?

Widząc niepewność zielonookiej, Shikamaru kontynuował:
- Wydajesz się nie być przekonana. Ale musisz wiedzieć jeszcze jedno. Nie powinienem ci tego mówić, choć wszyscy na zamku to widzą... Sasuke coś do ciebie czuje. Wręcz szaleje za tobą. Dlatego nie masz co się bać. On jest typem człowieka, który prędzej sam zginie niż pozwoli, żeby bliska mu osoba cierpiała.
Różowowłosa nadal się nie odzywała, intensywnie zastanawiając się nad jego słowami. Zamyślona nawet nie zauważyła, gdy rozmówca odszedł, wołany do swoich obowiązków.
***

Wróciła do zamku nie do końca przekona do swojej decyzji. Postanowiła zapomnieć o tym jakiego Sasuke widziała do tej pory. Chciała spędzić  z nim trochę czasu, poznać go lepiej, a przede wszystkim zrozumieć co do niego czuje.
Znalazła go w jego komnacie. Czytał jakieś dokumenty, które zalegały mu stosami na biurku, jednak bardzo ucieszył się jej przybyciem, choć był nieco zdziwiony.
- Coś się stało? – zapytał zmartwiony wstając i podchodząc do niej.
- Nie, nic. – odpowiedziała zmieszana i nieco plącząc się dodała – Po prostu pomyślałam… że może, jeżeli nie masz za dużo zrobienia, to pojechalibyśmy na wycieczkę konno? Zobaczyć okolice...
- Z chęcią. – oznajmił uśmiechając się i zakładając jej niesforne pasemko włosów za ucho – Dokończę tylko jeden list i będę wolny. A ty pewnie chcesz się przebrać w coś bardziej odpowiedniego do jazdy. – dodał znacząco patrząc na jej suknię
- Dobrze. Doskonale.
Sakura odetchnęła z ulgą i poszła do siebie, na odchodnym posyłając mężczyźnie promienny uśmiech.
***

Tym razem stajnia była zupełnie pusta. Słychać było jedynie rżenie koni. Sakura weszła do niej niosąc dwie torby pełne jedzenia, które przyniosła jej Hinata, gdy dowiedziała się o przejażdżce.
Hyuuga przyniosła jej także ubranie do jazdy konnej. Brązowe spodnie z końskiego włosia, lnianą koszulę, czerwony gorset i wysokie buty.
- Pięknie wyglądasz. – usłyszała zafascynowany głos Uchihy i odwróciła się, a włosy spięte w wysoki kucyk zakołysały się wesoło.
- Dziękuje.
- Wybrałaś już, który najbardziej ci się podoba? – zapytał patrząc na rumaki stojące w boksach i biorąc od niej torby. Dziewczyna rozejrzała się, zatrzymując się na dłużej przy karym ogierze jednak odpowiedziała przecząco.
- To może Lorell? – wskazał na boks obok nich, gdzie kasztanowa klacz leniwie skubała siano.
- Jest piękna. – stwierdziła oczarowana podchodząc bliżej
- Cieszę się, że ci się podoba. – oznajmił z drugiego boksu, gdzie siodłał gniadego ogiera. Po chwili wyprowadził go i zajął się klaczą.
- Wiesz dokąd jedziemy? – zapytał po chwili wyprowadzając oba konie na dziedziniec.
- Nie zastanawiałam się nad tym. – przyznała nieco zażenowana wsiadając na Lorell.
- To może masz jakieś miejsce, które pamiętasz i chciałabyś znów zobaczyć?
- W sumie… To jest coś takiego. – potwierdziła po chwili milczenia i uśmiechnęła się szeroko na wspomnienie ukochanego miejsca. – Jedź za mną i postaraj się nie zgubić! – krzyknęła spinając konia i zmuszając go do cwału. Nie była pewna, czy miejsce, do którego chciała zabrać bruneta jeszcze istniało. Jednak wiedziała, że przez te wszystkie lata było dobrze ukryte. Sama znalazła je przez przypadek i z początku nie potrafiła ponownie tam trafić.

Sasuke zaśmiał się i poszedł w jej ślady. Choć ta nagła zmiana w zachowaniu księżniczki bardzo go szokowała to musiał przyznać, że czuł się szczęśliwy jak nigdy dotąd. Jechał za nią, nie śpiesząc się za specjalnie, pozwalając jej tym samym cieszyć się przewagą. Zachwycał się jej perlistym śmiechem i idealnym ciałem które miękko podskakiwało na grzbiecie konia.
- Co jest Sasuke? Nie nadążasz? – zawołała do niego, patrząc się przez ramię.
Zamiast odpowiadać, czarnooki popędził konia i chwilę później wyprzedził dziewczynę po czym zatrzymał się tuż przed nią. Zagradził jej drogę.
- Mówiłaś coś? – zapytał uśmiechając się półgębkiem na co dziewczyna, udając obrażoną, zjechała na ledwo widoczną, leśną ścieżkę i zniknęła wśród drzew. Pojechał za nią zastanawiając się co za miejsce wybrała. Słyszał gdzieś przed sobą parskanie jej konia, jednak gęsto rosnące drzewa o rozłożystych koronach uniemożliwiały mu dostrzeżenie jej.
W końcu wyjechał na skraj lasu, gdzie czekała na niego Sakura. Rozejrzał się, nie wierząc w to co widzi. Przed nimi rozciągało się długie jezioro o krystalicznie czystej wodzie, która skrzyła się odbijając promienie popołudniowego słońca. Dookoła rosły drzewa wiśni pełne niewielkich kwiatów. Delikatny wiatr rozwiewał różowe płatki, które delikatnie opadały na ziemię.
- I jak ci się podoba? – zapytała Haruno zsiadając z konia i przywiązując go do jednego z pni.
- Tu jest.. Niesamowicie.. – stwierdził niedowierzając. Zsiadł, przywiązał ogiera tam gdzie Sakura swojego wierzchowca i wziął torby z prowiantem.
- Znalazłam to miejsce jak byłam mała. – powiedziała idąc w stronę brzegu. – Musisz przyznać że jest tu magicznie.
- Tak. Bardzo magicznie.
- Chodź. Pokaże ci moje ulubione miejsce. – zaproponowała chwytając go za dłoń. Zaprowadziła go do największego drzewa, które rosło tuż przy brzegu. Gdy usiedli pod nim, mieli doskonały widok na niewielki wodospad po drugiej stronie jeziora.
- Jak to znalazłaś? – zapytał wciąż pod wrażeniem uroku tego miejsca.
- Kiedyś zabłądziłam tutaj jeżdżąc konno...  – odpowiedziała rozmarzona. – Mieliśmy szczęście, że przyjechaliśmy tutaj akurat o tej porze. I że to miejsce nadal istnieje. Zupełnie nienaruszone….
Sasuke oderwał wzrok od cudownego krajobrazu i spojrzał na dziewczynę. Była taka szczęśliwa. Nareszcie mógł ją zobaczyć radosną. Podziwiać jej soczyście zielone oczy, malinowe wargi i włosy w niespotykanym kolorze.
Sam nie wiedząc kiedy zbliżył się do niej i pocałował. Delikatnie i namiętnie. Sakura z początku była zaskoczona, jednak już po chwili odwzajemniła się brunetowi. Nawet nie zauważyła kiedy wstążki jej gorsetu zniknęły, a ona położyła się na ziemi.
Nie znali się długo, a mimo to czuli się przy sobie jak starzy przyjaciele, kochankowie, partnerzy. Mimo wcześniejszych lęków kobieta nie mogła się oderwać od bruneta. Jego umięśnione ciało, przystojna twarz. I te oczy, które pałały namiętnością do niej. Zatraciła się w nich bezpowrotnie i poddała jego ciału.
- Kocham cie Sakura. – wyszeptał mężczyzna między pocałunkami.
- Ja ciebie też.
***

Nigdy nie sądziła, że będzie mogła być aż tak szczęśliwa. Już prawie zapomniała o poprzednim życiu i kryształowym więzieniu.
Sasuke oddał jej wszystko co mógł. Swoje serce, ciało, rozum. Stała się panią Uchiha i robiła co mogła, by godnie wypełniać swe obowiązki, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Czuła, że to jej miejsce na ziemi. W tym zamku, z tym mężczyzną u boku i jego dziedzicem pod piersią.
Nareszcie mogła bez strachu oddać się pomaganiu mieszkańcom. Chociaż nie potrzebowali wiele. Wyspa żyła własnym życiem przez wiele lat, bez władcy – tyrana, który by ich wyzyskiwał. Mimo to zainicjowała budowę królewskiego przytułku dla potrzebujących. Jeśli wszystko by się udało, powstanie miejsce, gdzie każdy znajdzie jakąś pracę i odrobinę ciepłego posiłku a nawet miejsce do spania. To było jej marzenie, jej projekt od początku do końca, mimo że Sasuke doradził jej kilka rozwiązań.

Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. I tylko czasami wyczuwała na sobie pełen obaw wzrok Inoue, która jakby czekała, aż wydarzy się coś złego...
***

Rok później
Sasuke siedział w sali tronowej oczekując kolejnego interesanta. Zerknął na swoją siostrę, której miejsce było o stopień niżej. Pogrążona była w czytaniu nudnych raportów strażników, którzy każdego dnia i każdej nocy patrolowali całą wyspę. Kruczowłosy drgnął, gdy dwuskrzydłowe drzwi otwarły się z łoskotem. Widział jak przygarbiony mężczyzna zbliża się do niego i zamiera, widząc legendarną księżniczkę siedzącą u jego boku.
- Cóż cię sprowadza szanowny panie? - zaczął, choć najchętniej wyszedłby stąd czym prędzej. Cotygodniowe przyjmowanie mieszkańców i wysłuchiwanie ich problemów było bardzo uciążliwe. Zgodził się na nie tylko z powodu nalegającej Sakury, jednak z każdym takim dniem był bliższy rezygnacji z tego pomysłu.
- Wasza wysokość! - niemal krzyknął wieśniak ukazując pięść, w której trzymał poszarpany materiał. Sasuke przeszedł dreszcz. Już wiedział czego będzie dotyczyć ta rozmowa. - Straszne nieszczęście spadło na mój dom. Moja słodka córeczka, moja droga żona. Obie zginęły zaatakowane przez demona! - wydusił z siebie przez łzy.

Sakura westchnęła przerażona. Patrzyła na wieśniaka z troską. To już trzecia rodzina w tym tygodniu, która rozpadła się przez tajemniczego potwora. Nie zastanawiając się wstała i pokonała kilka stopni aby zrównać się z poddanym.
- Los cię nie oszczędzał mój drogi. - zaczęła dotykając ramienia mężczyzny. Widziała podziw i strach w jego starych oczach. - Ale obiecuję, że nie zostaniesz sam. - skinęła głową w stronę strażnika, który sięgnął za jej tron i wyciągnął małą sakwę po czym podał jej - Masz. To nie zwróci życia twojej rodzinie, ale wystarczy na piękny pogrzeb.
- Dziękuję o pani. - zaczął drżącym głosem wieśniak - Jednak nie jestem tu po to aby żebrać o złoto. Pragnę pomóc w poszukiwaniach tego monstra. Jestem stary, zostałem sam. Nikomu już się nie przydam. Nikt nie zapłacze jeśli zginę, a wyspę znam bardzo dobrze.
- Nie możemy cię prosić o coś takiego. - zaczęła zielonooka wracając na swoje miejsce.
- Robimy co w naszej mocy aby zakończyć tą falę ataków. - dodał Uchiha nieco za szorstkim tonem. - Nie spoczniemy, dopóki ta bestia nie zostanie złapana.
Mężczyzna odszedł niezadowolony. Kiedy wrota zamknęły się za nim brunet odwrócił się w stronę siostry.
- Czy wiemy już coś na ten temat? Ile jeszcze razy mam słuchać tej samej historii?
- Sasuke nie warcz na mnie. Widzisz, że nie mogę się wydostać z tej cholernej papirologi. Żołnierze patrolują wyspę, sprawdzają domy, jaskinie. Lasy są przeczesywane. Ale nigdzie nie możemy znaleźć nawet najmniejszego śladu.
Sasuke zazgrzytał zębami. Nie mógł pozwolić aby ta sytuacja trwała, bo władza nad wyspą przelatuje mu między palcami. Ludność jest niezadowolona z nieudolności władz.
- Zwiększ ilość żołnierzy zajmujących się tą sprawą. Chce żeby każdy mieszkaniec był chroniony. Kiedy następnym razem to coś się pojawi, ma zostać schwytane. Żywe lub martwe.
***

Był już środek nocy, a Sasuke dopiero wracał z narady. Że też jego ojciec musiał właśnie teraz przyjechać i zawracać mu głowę pierdołami. Teraz, kiedy z Sakurą mieli czas żeby nacieszyć się sobą i swoim nowo narodzonym synkiem. Kiedy pogodził się z Inoue, która także cieszyła się z bycia świeżo upieczoną matką.

Przechodził właśnie koło komnaty małego księcia, gdy usłyszał dochodzący z niej rumor. Zastanawiał się czemu przed wejściem nie stali żadni strażnicy. Było już późno i mały książę powinien dawno spać pilnowany przez królewską gwardię. Od kilku tygodni z całej wyspy docierały do niego pogłoski o tajemniczym potworze, który atakował bezbronne kobiety i śpiące dzieci. Niestety mimo prowadzonego śledztwa i zaostrzonej ochrony wszystkich mieszkańców, złoczyńca pozostawał nieuchwytny. W dodatku nie pomagały zeznania świadków, którzy  twierdzili, że jest nim senny koszmar. Potwór roznoszący odór siarki i siejący przeszywający do szpiku kości strach w duszach swych ofiar.

Mężczyzna czuł, że coś jest nie tak. Zimny pot zalał jego plecy. Zaniepokojony wszedł do środka i zamarł z przerażenia. Przy kołysce jego syna pochylała się poczwara o ludzkim kształcie. Odwróciła się, zaalarmowana skrzypnięciem drzwi. Jej czarne, obślizgłe ciało lśniło w blasku kilku świec a długie, jasnozielone włosy unosiły się nad ramionami otoczone białą łuną. Patrzyła na Uchihę czerwonymi ślepiami a po brodzie ściekała jej krew.
Sasuke sięgnął po miecz i wydobył go z pochwy stając pewniej. Bestia syknęła ostrzegawczo jednak nie widząc reakcji rzuciła się na mężczyznę. Jednym susem pokonała dzielący ich dystans i zamachnęła szponami.
Brunet uniknął uderzenia po czym wykonał obrót i wbił ostrze klingi w brzuch monstrum. Istota wierzgła i zawyła, a następnie opadła na kolana. Momentalnie z jej oczu zniknęła czerwień  i zastąpiła ją soczystą zielenią, skóra zmieniła kolor na cielisty a włosy opadły i zmieniły kolor na różowy…
Zszokowany czarnooki puścił miecz jak oparzony.
- Sakura? – zapytał klękając przy kobiecie i podtrzymując ją.
Kobieta kiwnęła delikatnie głową cała drżąc. Po jej policzkach spływały łzy. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie nic poza cichym charkotem.
- Sakura, ja… ja nie chciałem.. – zaczął mówić przestraszony. Nie wiedział co zrobić. Zaczął krzyczeć, wołać o pomoc – Straż! Naruto! Ktokolwiek.. – Trzymał zielonooką na kolanach głaszcząc delikatnie jej włosy, uspokajając chociaż sam nie wiedział co się dzieje.
Pierwsza, zaalarmowana hałasem przybiegła Inoue. Gdy tylko zobaczyła Sakurę podbiegła do niej przerażona.
- Sasuke co tu się stało? – zapytała próbując pomóc rannej. Nie znała się za dobrze na magii leczniczej. Ale kiedyś uczyła się o niej. Wyjęła ostrze i jednocześnie próbując zatamować krwawienie rzucała zaklęcia jednak jej starania nie przynosiły efektu.
Różowowłosa czując, że już jej nie uratują, ostatnimi siłami ujęła ukochanego za dłoń i niemal niedosłyszalnie wyszeptała zamykając oczy wyszeptała:
- Kocham cie.
***

Nie czuła już nic. Opadała w ciemność. Nie pamiętała co zrobiła, gdzie była. Słyszała tylko zrozpaczony głos Sasuke. Dobiegał z tak bardzo daleko…
Odchodziła.  W końcu po tylu latach. Ale czemu akurat teraz, gdy znalazła  szczęście?
Wszystko znikało, ulatniało się. Chciała zostać ale i chciała odejść. Jednak nie miała wyjścia. Coś ją zabierało, odciągało w mrok.
Coraz wyraźniej słyszała śmiech na wpół zmieszany z charkotem, niesamowicie przypominający jej tryumfalny rechot ojca.
***

- Nie Sakuro, nie… Nie rób mi tego. – błagał Sasuke tuląc ciało ukochanej. Gładził ją po policzku i włosach. Płakał. Słone łzy ściekały mu po policzkach i opadały na blednącą twarz zielonookiej.
Jak mógł ją zabić? Dlaczego była tym potworem? Ona, ta krucha istotka, która zawsze myślała o biedniejszych i słabszych. Jak mogła stać się poczwarą. Jak mogła zaatakować ich dziecko? Łkał jak niemowlę. Był cały w krwi żony i synka. Trząsł się kurczowo trzymając ciało Sakury. Co ma teraz zrobić? Jak ma żyć bez niej, bez jedynego powodu do wstawania rano i przetrwania kolejnego dnia.
***

Inoue odsunęła się dając bratu trochę prywatności. Spojrzała w stronę kołyski, gdzie powinien spać mały Ikuto. Zastanawiało ją czemu nie obudził go hałas. Podeszła bliżej spodziewając się najgorszego. Prawda i tak ją przerosła. W łóżeczku leżał niemowlak z rozpłatanym gardłem. Wszędzie było pełno krwi. Jednak tym co przykuło uwagę kobiety był strój dziecka. Brązowy kombinezon z wyszytym jeleniem na piersi. Taki jaki miał jej synek, a nie Ikuto. Zaniepokojona odeszła od kołyski. Błagała aby jej podejrzenia nie były prawdziwe. Może po prostu ktoś pomylił ubranka? Chciała jak najszybciej pójść do swojego synka, sprawdzić czy to możliwe, że ktoś podmienił dzieci…
***

Fugaku jeszcze tej samej nocy dowiedział się o incydencie i nie zwlekając zgromadził wszystkie swoje dzieci w bibliotece.
- Po co kazałeś nam przyjść ojcze? – zapytała Inoue patrząc na mężczyznę złowrogo. Nie zdążyła pójść do męża. Nie zdążyła dobiec do komnat synka i sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Zanim ocknęła się z tragedii jaka dotknęła jego brata, przybyli już słudzy a także rozkaz od ojca, by stawili się tu, gdzie są teraz. Zaniepokojona przygryzała wargi i co chwila zaciskała dłonie, na których nadal była krew Sakury.
- Nie tym tonem. – odwarknął brunet – Przykro mi z powodu twojej straty synu. -  zwrócił się do Sasuke na co Inoue prychnęła, a Itachi odwrócił wzrok wiedząc co ojciec zaraz powie – Ale musisz zrozumieć, że tak musiało się stać.
- Jak… – zaczęła brunetka jednak najstarszy z rodzeństwa ja powstrzymał.
- Nie bez powodu wysłałem cie tutaj. Widzisz, ta wyspa jest dla naszego królestwa bardzo ważna i musiałem mieć pewność, że nikt poza naszą rodziną nie będzie miał praw do jej tronu. – zaczął przez co młodszy syn spojrzał na  niego nie dowierzając. Powoli wszystko zaczęło mu się układać. – Sakura była jedyną żyjącą dziedziczką tronu. Dopóki żyła, czy też, dopóki myślano, że żyje bylibyśmy niczym innym jak uzurpatorami. Ale dzięki tobie, dzięki temu, że ją znalazłeś, że macie razem dziecko. Mamy pełne prawo do tych ziem. Dzięki tobie.
- Przecież dziecko nie żyje. – oznajmiła Inoue wyrywając się bratu.
Sasuke przymknął oczy przypominając sobie widok zmasakrowanego ciałka.
- A podobno matka zawsze rozpozna swoje dziecko. – zakpił Fugaku patrząc córce prosto w oczy – Naprawdę nie zauważyłaś, że to nie malutki Ikuto był w kołysce, tylko twój Shikaru?
Zamarła słysząc słowa ojca. Czyli jednak…
- Ty potworze! – krzyknęła i rozpłakała się. Itachi próbował ją uspokoić, ale gdy tylko ją dotknął, wybiegła z pomieszczenia.
- Jak dziecko, doprawdy. – mruknął król – No, Sasuke, rozchmurz się. Twój syn żyje. - oznajmił z satysfakcją. Emanowało z niego chore samozadowolenie i uczucie tryumfu.
Brunet był w szoku. Nie mógł uwierzyć, że jego ojciec jest aż tak bezwzględny. Spojrzał na niego z odrazą.
- Nie mam ci nic do powiedzenia ojcze. Inoue ma racje, jesteś potworem. – odrzekł Sasuke i w ślad za siostrą, wyszedł.
Część pierwsza 
Część druga - ostatnia - jesteś tu
© 2016 - 2024 Kropcia
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In